piątek, 25 stycznia 2013

~Rozdział 1

- Martyna ! Chcemy zacząć trening gdzie ty jesteś ?! - mój trener zazwyczaj uciążliwy, Tomasz Kamuda....
- Jadę, tramwaj się nie spieszy, zacznijcie beze mnie, i tak jeszcze będę musiała się przebrać. - w Rzeszowie spokój, nikt się nigdzie nie śpieszy, z wyjątkiem mnie, piękne miasto, jadąc tym starym gruchotem można podziwiać widoki... ale ja do cholery NIE MAM NA TO TERAZ CZASU !
- Dębicka! Ostrzegam cię masz na to 15 minut, jeśli się nie wyrobisz możesz zapomnieć że w tym sezonie wejdziesz na boisko !!! - krzyczał na mnie, nie przejmowałabym się gdyby nie siedział koło mnie przystojny koleś, a mój fatalny telefon oczywiście musiał mieć strasznie głośne głośniki które ja przez przypadek włączyłam.
- Dobrze trenerze, za 10 minut jestem. - powiedziałam smutnym głosem.
Siedziałam z telefonem w ręku patrząc na zegarek, minuty mijały zostało mi tylko 3 minuty i nie zdążę.
- Nie przejmuj się zdążysz, a tak w ogóle to można autograf ? - chłopak miał przyjemny głos, dziwne to było że chłopak w wieku ok. 17 lat prosił mnie o autograf.
- Jasne, chociaż i tak wiem że robisz to z grzeczności, gdzie mam się podpisać ?
- Nie no, to nie dla mnie moja młodsza siostra Wiktoria jest twoją fanką, cierpi na raka wątroby, ciągle ogląda mecze i gada że w reprezentacji brakuje tylko ciebie - mówił to z łzami w oczach.
- O jej, przepraszam, nie wiedziałam. Mam lepszy pomysł, w jakim szpitalu leży ? Odwiedzę ją.
- Naprawdę mogłabyś ? W świętej Jadwidze, pokój 35 na chemioterapii.
- Nie mów jej, że przyjdę... - właśnie dojechaliśmy na mój przystanek - do zobaczenia, muszę lecieć.
***
- Zdążyłam ? - popatrzyłam na trenera ze strachem.
- Masz szczęście, 20 sekund przed czasem - uśmiechnął się do mnie - dojdź do drużyny Magdy (Olszówka).
Weszłam na boisko przytuliłam się z każdą, miałam zagrywać no i na sam początek ... w siatkę. Uśmiechnęłam się nieśmiało w stronę Madzi, ta poklepała mnie no plecach, potem grałam już lepiej. (gram na pozycji rozgrywającej).
Po treningu szłam z Izką (Cieśnik).
- Wiesz że serio to spóźniłaś się 5 minut. Trener po prostu nie chce cię stracić grasz zbyt dobrze.
- Gdybym grała dobrze to bym była w reprezentacji.
- Martynka nikt od nas z klubu nie jest w reprezentacji.
- To ja chcę być pierwsza.
- Trener mówił Karolinie (Filipowicz) że na meczu z Atom Trefl Sopot, będzie selekcjoner reprezentacji głównie chce wyłapać talenty z Sopotu ale trener mówił że od nas też mogą kogoś wziąć jak się postaramy.
- Oesu ! Ale będę się starać ! - byłam wniebowzięta.
- Dziewczyny ! We wtorek z Sopotem gramy o wejście do 1 ligi, macie grać jak najlepiej. Jutro przyślę 7 dziewczyną sms że są w pierwszym składzie kto to będzie ? Nie wiem - trener zawsze głośno gadał - Karola, zostaniesz pół godzinki dłużej wyznaczymy skład - Karolina była naszym kapitanem.
- Siewie trenerze - Karola weszła z nami do szatni, przebrała się i wyszła.
***
- Mamo ! Idę do dziadka ! - powiedziałam i wyszłam, ubieram się różnie, ze względu na mój chumo, przeważnie,
Szłam 7 minut, był mały kawałeczek do mieszkania dziadka, babcia była zazwyczaj u koleżanki, czasami zastanawiam się czy ona w ogóle przychodzi do swojego mieszkania.
Stanęłam pod drzwiami, zapukałam charakterystycznie 3 razy w drzwi, to był mój i dziadka rozpoznawczy znak. Dziadek natychmiast otworzył drzwi.
- Dziadek ! Mam super wiadomość ! - wbiegłam do przedpokoju i ściągnęłam buty, przytuliłam dziadka, i wraz z nim poszłam do salonu.
- No mów co to za wiadomość - dziadek był uśmiechnięty, zawsze powtarzał że jestem jego najukochańszą wnuczką.
- We wtorek na meczu z Sopotem będzie Alojzy Świderek, będzie wybierał młode talenty do reprezentacji !  - powiedziałam jednym tchem.
- To niesamowite, ale Martynko nie nakręcaj się, nie wiesz czy wybierze akurat ciebie - przytulił mnie - mam nadzieję że załatwiłaś mi miejsce na widowni ?
- Jakbym mogła nie załatwić.
Długo rozmawiałam z dziadkiem na wiele tematów.
- Jutro wybieram się do szpitala.
- Stało się coś ?
- Nie dziadku, pewna mała dziewczynka jest moją fanką, ma raka wątroby, chcę ją odwiedzić.
- To miłe z twojej strony Martysiu, ale nie nakręcaj się, ta dziewczynka jest poważnie chora, polubisz ją ona może umrzeć a ty nie będziesz potrafiła się pogodzić z tym faktem.
- Wiem dziadziuniu, ale chcę ją uszczęśliwić.
***
- Dzień dobry, mogłaby mi pani powiedzieć jak dojść na wydział chemioterapii do sali 35 ? - spytałam miłym głosem pielęgniarki, nigdy wcześniej nie byłam w tym szpitalu, nie wiem co gdzie jest.
Pielęgniarka wskazała mi jak tam dojść, zapukałam cichutko w drzwi od sali dziewczynki, otworzył je chłopak z tramwaju, puścił mi oko i bezdźwięcznie powiedział ,,dziękuję''
- Cześć Wiktoria, jak się czujesz ? - spytałam siadając na krzesło obok łóżka dziewczynki.
-  Cze...cze..cześć Mar...Mar...Martyna - dziewczynka była w szoku, była strasznie ładna, miała piękne rumieńce na policzkach - bar..bar..bardzo do...do..dobrze.
- Nie bój się mnie, słyszałam że jesteś moją wielką fanką, to prawda ? - złapałam za jej małą łapkę, to dodało jej odwagi.
- Tak, uwielbiam cię, oglądam każdy twój mecz, grasz świetnie, nawet to Filipowicz gra gorzej od ciebie - uśmiechała się, była pełna radości nie mogłam uwierzyć że jest chora na tak wstrętną chorobę. Po długiej rozmowie obiecałam jej że będę ją odwiedzać, pielęgniarka poprosiła żebym wyszła, pożegnałam się z Wiktorem (tak miał na imię brat Wiktorii).
Wchodząc do domu poczułam wibrację w spodniach, wyjęłam telefon. Na ekranie widniało :,,1 nowa wiadomość od : Trener'' otworzyłam ją i :,,Grasz w pierwszym składzie'' ucieszyłam się niezmiernie, zadzwoniłam do dziadka przekazać mu tę nowinę, opowiedziałam mu o wizycie w szpitalu, był wzruszony.
- Cześć mamo, gdzie Klaudia ? - nie miałam zbyt dobrych kontaktów z mamą i siostrą.
- Wyszła z Kingą na miasto, chcesz obiad ?
- Nie dzięki. Pójdę do siebie.
Weszłam do mojego pokoju, zawsze chciałam mieć swój własny kąt, do 15 roku życia dzieliłam swój pokój z Klaudią, potem się przeprowadziliśmy mam nieduży pokój ale mi wystarcza, ważne że jest duże łóżko, za niedługo mam zamiar się przeprowadzić, klub oferuje każdemu małe mieszkanko, więc czemu nie.
Wzięłam laptopa popisałam z Tomkiem, powiedział mi że wyjeżdża na czas nie określony, że przeprasza, ale ojciec mu karze. No cóż więc zostałam sama z moimi problemami, no może jeszcze z dziadkiem.
***
Poniedziałek rano, nienawidzę tego dnia, poszłam na spacer z Chaps'em.
Usiadłam na ławce obok, kolesia z małym yorkiem, siedział w czapce z daszkiem ale kogoś mi przypominał.
Popatrzył na mnie potem na Chaps'a i się uśmiechnął, znałam skądś ten uśmiech, ale nie mogłam sobie przypomnieć.
- Trochę mi głupio, ja z takim malutkim pieseczkiem, a taka piękna dziewczyna z takim ogromnym wilczurem. - powiedział z nutką strachu w głosie. Ten głos, już go gdzieś słyszałam, czemu ja nie mogę sobie nic przypomnieć.
- Haha. Mi też by było głupio na twoim miejscu, ale nie pies zdobi człowieka, no nie ?
- W sumie to tak, Zbyszek jestem - podał mi rękę, no tak Zbyszek Bartman, teraz wiedziałam to na 100%.
- Martyna, miło mi. - odwzajemniłam uścisk.
- Czyżby wchodząca gwiazda polskiej siatkówki ?
- Nie całkiem, maran rozgrywająca Rzeszowskiego klubu, nie to co słynny ZB9 no nie ? - trochę głupio mi było gadać o mojej marnej karierze.
- Nie od razu jest się na szczycie, mam przeczucie że jeszcze pojawisz się w reprezentacji jako MD3 no nie ?
- Chciałabym, może jutro spełnią się marzenia....
- Jutro ? Czemu akurat jutro ? - nie wydawał się być skrępowany tą sytuacją.
- Jutro jest mecz z Atom Trefl Sopot, przyjeżdża Świderek, by wyłowić nowe talenty, może mi się uda...
- Na pewno ci się uda, wierzę w ciebie.
- Dzięki, wiesz ja muszę już iść. Do zobaczenia - wstałam z ławki - Chaps idziemy.
- Poczekaj, odprowadzę cię.
Gadaliśmy przez całą drogę.
- No to tu, dzięki ze odprowadzenie, pa - dałam mu buziaka w polika i odeszłam.
***
,,Drynnn,drynnn'' rozdzwonił się dzwonek do drzwi o godzinie 23.46. Wstałam z łóżka, chociaż powinnam już spać, bo jutro mecz. Otworzyłam drzwi a tam Tomek z wielką walizka.
- Uprosiłem ojca bym mógł się z tobą pożegnać. Pa Martynko ! - przytulił mnie.
- Gdzie wyjeżdżacie ? Tomek gdzie ? - nie odpowiedział tylko odszedł. - pa Tomaszek - powiedziałam cicho do siebie.
Było mi smuto że mój BBF wyjeżdża, ze łzami w oczach zasnęłam.
***
Mecz zaczynał się o 10.30 na hali byłam punktualnie o 9.00, mieliśmy mały trening, po czym poszłyśmy się przebrać w stroje klubowe. Wchodząc na sale z Izą, byłam przerażona zbiegowiskiem dookoła sektora dla Vip'ów.
- Jak samopoczucie przed meczem ?
- Dobrze, a ty grasz? - spytałam Izki
- Nie Warzocha gra... A ty Martyna grasz ?
- Tak. Dostałam wczoraj sms od trenera.
- To powodzenia, żebyś dostała się do reprezentacji !
- Obym !
Prowadzący coś gadał a ja rozglądałam się po widowni kto przyszedł na mecz, widziałam dziadka, Klaudię, i koleżanki z liceum... Ale najbardziej zdziwił mnie swoim przyjściem ZB9 !
Mecz się zaczął było 6:4 dla Sopotu moja zagrywka iiii.... as serwisowy ! Druga... przejęta przez libero Sopotu, rozgrywająca podbija do atakującej iiii.... potrójny blok... kolejny mój serwis i niestety aut...
Pierwsza przerwa techniczna dla Sopotu, druga dla nas. Jest 1:0 dla nas w setach. Po zaciętej walce przegrywamy 2 seta 22:25. 3 także dla Sopotu. 4 dla nas jest 2:2. Tie break 14:13 dla nas ja na zagrywce i as serwisowy... Wygrywamy mecz...Dostajemy się do 1 ligi... dziewczyny rzucają się na mnie, widownie szaleje krzycząc : Dębicka!! i tak w kółko jestem zapłakana. Trener skład nam gratulacje. Za chwilę pojawia się na boisku dziadek biegną w jego stronę on zapłakany ja także, przytulam go. Potem przyznanie nagród. Dziękujemy sobie za grę idziemy się przebrać... Wychodzę pod halę Podpromie, a tam czeka na mnie Zbyszek.
- Świetnie grałaś Martyna ! Masz miejsce w reprezentacji na bank !
- Dzięki Zbyszek
-Może wyszłabyś gdzieś ze mną ?
- W sumie to czemu nie... Jutro mam trening o 10 na hali - wskazałam ręką na halę - to może tak o 13 w tym miejscu ?
- Jasne to umówieni, a tak w ogóle to też mam tu jutro trening i też o 10.00. Nigdy wcześniej was tu nie widziałem.
- Bo wcześniej byłyśmy w 2 lidze, teraz jesteśmy w 1 i musimy więcej trenować.
- To będziemy się spotykać. Do zobaczenia jutro - przytulił mnie a ja dałam mu buziaka w polika.
Poszłam w kierunku samochodu, gdy weszłam spodziewałam się gratulacji a tu coś innego.
- Znasz Zbyszka Bartmana i się nie pochwaliłaś ? - Klaudia patrzyła na mnie ze złością.
- Tak jakoś wyszło - popatrzyłam na nią z irytacją. - mamo jedźmy już, jestem wykończona, a po za tym muszę odmówić różaniec.
- Różaniec ? Dobrze się czujesz ? - mama miała śmieszną minę.
- No tak, muszę poprosić by Świderek przyjął mnie do reprezentacji.
- Oj dziecko, wiesz że nie zawsze marzenia się spełniają, a różaniec nie pomoże.
- Wręcz przeciwnie Zosiu - dziadek zabrał głos - te marzenie pełnie się jeśli Martynka będzie miała nadzieję, a Bóg nie zaszkodzi w tym wszystkim, wręcz przeciwnie, pomoże.
- Mądre słowa dziadku - Klaudia chciała się podlizać, bowiem uważała że Bartman to mega ciacho i chciała się z nim spotkać.
***
- Martyna już 9 nie zdążysz na trening !
- Już idę mamo! - zaszłam na dół do kuchni - podwieziesz mnie ? Proszę !
- Skarbie przecież ty masz swój samochód.
- Tak mamo ale to awaryjna sytuacja - miałam się spotkać potem za Zbyszkiem więc nie wypadało brać samochodu.
- Niech będzie, jedz szybko bo nie zdążę do pracy.
***
- Hej wszystkim. Idziemy ćwiczyć ? - Karolina była w wyśmienitym humorze.
Poszłyśmy na salę, trener stał z uśmiechem na twarzy.
- Stało się coś ? - któraś dziewczyna z drużyny spytała.
- Stało się stało, ale powiem wam po treningu by was nie zdezorientować.
Odbijałyśmy w parach, ja z Izą, gdy na salę wpadło 20 chłopaków w tym ZB9.
- I to niby ta dezorientacja ? - wypaliłam bez zastanowienia.
- Nie, o tym nawet nie myśleliśmy z trenerem - Karola była zestresowana.
- Wydaję mi się Andrzeju (Kowal) że teraz my mamy halę do użytku nieprawdaż ?
- Tomku, nie mogę zaprzeczyć, ale my także mamy wynajętą hale, wychodzi na t że musimy zrobić wspólny trening, zatem przedstawcie się sobie i ćwiczcie dalej, potem zagramy mały meczyk.
Podszedł do mnie Zbyszek z dwoma facetami, których od razu rozpoznałam.
- Cześć mała.
- Hej duży - dałam mu buziaka w polika.
- Ja też chcę - powiedział jeden, co ja zignorowałam.
- To wy się znacie ? - spytał drugi w tym samym czasie.
- Tak mieliśmy przyjemność się poznać. Martyna to jest Krzysiek a to Piotrek, chłopcy to Martyna.
- Oesu ! Nie sądziłam że kiedykolwiek poznam Igłę i Cichego Pita. - wszyscy się zaśmialiśmy, potem poszliśmy się zapoznać z resztą. I zaczęliśmy trening, po małym meczyku, wygranym przez nas, pożegnaliśmy się ale chłopcy zostali jeszcze chwilę, znaczy my tez bo trener chciał nam coś powiedzieć.
- Dziewczyny ! Miałem wam do przekazania pewną wiadomość, wczoraj po meczu podszedł do mnie Alojzy Świderek i dał mi to - podniósł kopertę w górę- jest to propozycja dla jednej z was o dojście do reprezentacji Polski, ja jeszcze nie otwierałem tej koperty ale podejrzewam kto to może być, zresztą każdy ma swojego kandydata tak więc jest to - zamilkł milczał przez dłuższy czas.
- No kto to jest do cholery ?! - Karolina wybuchła złem, pewnie miała nadzieję że to ona, zresztą jak każda z nas.
- Jest to....
-------------------------
Mam nadzieje że się podoba ;***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz