sobota, 26 stycznia 2013

~Rozdział 2

-  Jest to Karolina Filipowicz ! - trener ucieszył się niezmiernie, to była jego liderka na te miejsce,
Karolina popłakała się i przytuliła się z Kaśką Warzochą, obie skakały ze szczęścia.
Nigdy jeszcze nie czułam takiego bólu na sercu, zacisnęłam dłonie, z oczu mimowolnie wypłynęły mi łzy, łzy smutku, żalu i bólu, widziałam te sztuczne uśmiechy na twarzach dziewczyn i chłopaków, nie wytrzymałam tego, było to za duże przeżycie jak na moje małe serducho, wybiegłam z sali z łzami w oczach, wszyscy się na mnie patrzyli jedni z współczuciem, inni z satysfakcją, wiedziałam że Kamuda maczał w tym palce, przecież wcale nie gram gorzej od Filipowicz.
Biegłam przed siebie nie patrząc na drogę, naglę poczułam że ktoś ściska moją rękę. Odwróciłam się, moje zapłakane, popuchnięte oczy spotkały się z pięknymi brązowymi pełnymi współczucia oczami Zibiego. Nic nie mówił tylko mnie przytulił, mimo roztargnionych uczuć, odwzajemniłam uścisk, jego piękne perfumy, umięśniony tors i silne ręce, nie pomagały w tym momencie liczył się tylko fakt że właśnie straciłam szanse na dostanie się do Reprezentacji Polski. Odepchnęłam lekko Zbyszka popatrzyłam na niego tymi samymi zapłakanymi oczami.
- Przepraszam - powiedziałam cichym głosem i odeszłam, wpadłam do szatni, wszystkie dziewczyny, prócz Karoliny i Kaśki siedziały w szatni, każda miała załamaną twarz, każda przed chwilą stracił tą samą szanse jak ja, lecz żadna nie przeżywała tego tak jak ja. Izka podeszła do mnie.
- Wszystkie uważamy że było to planowane, ty powinnaś zająć jej miejsce, to nie bolało by tak bardzo - przytuliła mnie, za chwilę w uścisku brały udział już 9 pozostałych dziewczyn, teraz wszystkie już płakały. Odkleiłyśmy się od siebie, nie przebierając się wzięłam swoje rzeczy i wyszłam, pod ośrodkiem stał Zbyszek z chłopakami z drużyny, wszyscy patrzyli na mnie ze smutkiem w oczach. Podeszłam do Zbyszka i przepraszająco patrząc powiedziałam :
- Zibi przepraszam ale z naszego spotkania nici, nie mam głowy na to ale obiecuję odezwę się - odwróciłam się na pięcie chciałam odejść, ale Zbyszek wyskoczył przede mnie.
- Pozwól mi chociaż, odwieźć cię do domu, jak nie chcesz rozmawiać, będę siedział nie odzywając się słowem, obiecuję, ale nie pozwolę ci iść w takim stanie. - patrzył na mnie z czułością w oczach.
Nie odpowiedziałam, tylko kiwnęłam głową, wziął mnie za rękę, doszliśmy do luksusowego samochodu, otworzył mi drzwi, wsiadłam i zapięłam pasy, Zbyszek usiadł obok mnie, popatrzył tylko w moją stronę i ruszył.
- Jedno pytanie, gdzie jedziemy ?
- Na Batorego.  Nie chcę jechać do domu, zawieź mnie do dziadka.
- Jasne, jedziemy na Batorego, miałem się nie odzywać ale chłopacy prosili ci przekazać że byli strasznie zaskoczeni że to nie ty i Cichy z Igłą powiedzieli że pogadają sobie ze Świderkiem.
- Nie, nie Zbyszek, on już podjął decyzję widocznie prawidłową, niech oni siedzą cicho, proszę zrób to dla mnie i karz im siedzieć cicho.
- Okey, ale i tak wierzę że to ty powinnaś być w reprezentacji a nie ona. - Zbyszek ze wszystkich sił próbował mnie pocieszyć. Właśnie dojeżdżaliśmy pod blok mojego dziadka.
- To tu, dzięki Zibi, do zobaczenia - wysiadłam z samochodu i poszłam do dziadka. Zbyszek czekał aż weszłam do klatki wtedy odjechał.
Wchodziłam po schodach słysząc głuchą ciszę. Dziadek stał w drzwiach z miną współczującą, miał intuicję że jest coś nie tak nic nie mówiąc mnie przytulił. Weszłam do pokoju dziadek podał mi chusteczki, wytarłam oczy i wydmuchałam nos.
- Różaniec nie pomógł. - zaniosłam się głośnym płaczem.
- Oj kochanie, jeszcze nic straconego. - dziadek mówił tak delikatnym głosem.
- Jak nic, Karolina jest w Reprezentacji, nie wiem co musiało by się stać bym to ja tam była.
- Jeszcze będzie wiele meczy i to ty będziesz miała szanse na Reprezentację.
Przesiedziałam u dziadka cały dzień, po długiej rozmowie zasnęłam obudziłam się dopiero rano, Wstałam i przetarłam oczy była 7.57 trening miałam o 9.00. Wzięłam swoje rzeczy, pożegnałam się z dziadkiem i babcią (o dziwo była w domu) i pojechałam do domu.
***
Gotowa do wyjścia czekałam na Klaudię bo musiałam odwieźć ją do szkoły.
- Klaudia rusz dupę ! Bo pojadę bez ciebie !
- No idę - zbiegła po schodach wkładając buty.
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu.
- Szkoda że ci się nie udało dostać do Reprezentacji, była bym sławna.
- Zamknij się - właśnie dojeżdżałyśmy pod szkołę - wysiadaj.
- Przyjedziesz po mnie ? Proszę.
- Zobaczę. Leć bo się spóźnisz.
***
- Jeszcze tylko jutro trening i żegnajcie na 3 miesiące, wydaje mi się że najpierw będę grzała ławę ale potem będę już w podstawowej 6. - Karolina była nie do zniesienia.
- Dobra zamknij mordę, gdybyś grała fair-play to grzałabyś ławę tutaj. Brzydzę się tobą, życzyć ci połamania nóg ! - Iza była dość zdenerwowana ( mało powiedziane )
- A może ty mi zazdrościsz Izuniu, to aż tak boli, oj nie wiedziałam. Jesteś idiotyczna. A ławę tutaj grzejesz ty dla przypomnienia. - Karolina wyszła z szatni kierując się ku wyjściu, dzisiejszy trening tyczył się wyłącznie Filipowicz, byłam strasznie zdenerwowana, chociaż miałam małą iskierkę nadzieji że groźba Izy się spełni. Wychodziłam z hali i napotkałam się na Zbyszka.
- Cześć, wczoraj nie mieliśmy okazji się spotkać i pomyślałem że może dzisiaj to odrobimy ?
- O pewnie, - byłam bardzo chętna na spotkanie ze Zbyszkiem, za krzaków wydostał się Krzysiek. - Krzysiu idzie z nami
- Nie planowałem tego - Zibi chciał dokończyć ale Krzysiek mu nie pozwolił.
- Muszę z tobą porozmawiać Martyna, Zbyszek proszę pozwól mi, to jedyna szansa. - Igła mówił bardzo niezrozumiale dla mnie, Zbyszek kiwnął głową, a mi przypomniało się że trzeba odebrać Klaudię.
- O Zibi mam prośbę, możesz zrobić mi przysługę, a za razem dozgonnie uszczęśliwić pewną 14-latkę.
- Jasne, mów co trzeba - Zibi był trochę zdziwiony, ale nie odmówił.
- Miałam odebrać siostrę spod szkoły, mógłbyś po nią pojechać, ja porozmawiam za ten czas z Krzyśkiem, ona cie uwielbia a jej koleżanki, wolę nie myśleć jaki zrobisz chaos.
- Niech będzie, czekajcie tu na mnie i na małą.
Zbyszek wsiadł do samochodu i odjechał, ja z Krzysiem usiedliśmy na ławkę.
- Słucham, o co chodzi ? - patrzyłam w jego oczy, które były pełne nadziei.
- Mam pytanie bez którego ta rozmowa nie ma sensu. - patrzył prosto w moje oczy, byłam ciekawa o co chodzi, kiwnęłam głową - zależy ci na dojściu do Reprecentacji prawda ?
- No jasne marzę o tym od 14 lat, ale jakie to ma teraz znaczenie ?
- Umówmy się że na razie ja będę zadawał pytania. Okey ? - trochę nie rozumiałam o co chodzi Krzyśkowi ale nie miałam wyjścia.
- Okey, więc co dalej ?
- Ta cała Karolina, ona nie grała fair-play no nie ?
- Nie wiem dokładnie ale zdaje mi się że nie.
- Tobie się zdaje a ja to wiem, mniejsza o to, jutro mamy razem trening, twoim zadaniem jest za wszelką cenę być ze mną w drużynie a ona powinna znajdować się w przeciwnej. Wie o tym jeszcze Piotrek a Zbyszkowi opowiem potem.. To jest jedyna szansa. - Krzysiek uśmiechnął się złowieszczo, a ja zaczynałam rozumieć o co mu chodzi.
- Krzysiek ale nie zaszkodzicie sobie tym prawda ?
- Nie no co ty najlepszy libero na świecie wie co i jak zrobić. Ty masz o niczym nie wiedzieć.
- Krzysiek zabije cie jeśli coś nie pójdzie po twojej myśli. - właśnie nadjechał Zbyszek - O Zibi już jest.
Z samochodu wyszła Klaudia uśmiech nie schodził jej z twarzy, Zbyszek miał za to minę zwyciężcy.
- No no, Zbysiu wykonał swe zadanie Klaudi ? - popatrzyłam na nią z satysfakcją.
- Jeśli chodziło ci żebym stała się gwiazdą szkoły, to tak wykonał. - Klaudia uśmiechała się cały czas.
- Dzięki Zibi, jak mogę ci się odwdzięczyć ? - popatrzyłam na Zbyszka z uśmieszkiem.
- Zrobić to co kazał ci Krzysiu - Zbyszkowi uśmiech nie schodził z twarzy.
- Czegoś tu nie rozumiem, przecież Krzyś mówił że ty jeszcze o niczym nie wiesz.
- Ale jak Igła coś wymyśli to zazwyczaj jest to genialny pomysł.
- Dobra to ja mam pomysł, idziemy wszyscy na lody śmietankowe. - Krzysiu błyskał szczęściem.
- Co ty na to Klaudia - trochę głupio było mi że moja młodsza siostra siedzi tak cicho.
- Z miłą chęcią - mała mówiła to z takim stresem.
- To ja podzielam zdanie z siostrą, a ty Zbysiu nie masz wyjścia, idziesz z nami.
Poszliśmy razem, do małej lodziarni na rynku, Krzysiek z Klaudią poszli zamówić lody, mała się trochę zaklimatyzowała w naszym towarzystwie. Gdy przynieśli, pochłanialiśmy je, rozmawiając i śmiejąc się, nie obeszło się bez autografów i zdjęć, o dziwo nie którzy prosili także mnie o podpis czy o fotkę.
***
Wchodząc do domu mała złapała mnie za rękę.
- To był najlepszy dzień na świecie, dziękuje. - przytuliłam mnie, wyglądało to komicznie ja miałam około 186 cm a mała coś koło 150. Dziadek powtarzał że niewątpliwie odziedziczyłam wzrost po tacie a Klaudia po mamie, mama była niższa ode mnie o jakieś 15/16 cm.
- Wiem, chodź zjemy kolację, a w trakcie opowiesz mi jakie było wrażenie na widok Zbysia. - poszłyśmy do kuchni, mamy nie było od wczoraj rano, miała wrócić dziś w nocy więc nie wiedziała o mojej porażce.
- No to wychodzę z myślą że pod szkołą stoi twój samochód, patrze dookoła a go nigdzie nie ma, byłam zdenerwowana, myślałam że mnie wystawiłaś. Wyruszyłam w stronę domu, ale Kinga pociągnęła mnie za rękaw i powiedziała że tam stoi Zbigniew Bartman, prosiła mnie żebym poszła z nią po autograf, no więc się zgodziłam. Jego jak i jego samochód obtaczały dziewczyny z mojej szkoły i nie którzy chłopcy, była mała szansa że się do niego przeciśniemy, stał oparty o maskę samochodu i podpisywał się na wszelkiego rodzaju kartkach, i w pewnym momencie nawet nie wiem jak stałyśmy przed nim, normalnie to bym powiedziała że jesteś moją siostrą ale nie chciałam ci siary robić i Kinga grzecznie spytała czy on jej się podpisze, a on na to w moją stronę : ,,ty to pewnie młoda Dębicka ?''. Kindzie, jak i mi gały wyszły, a on tylko się uśmiechnął i ciągnął dalej : ,,Twoja siostra prosiła żebym po ciebie przyjechał'' byłam zdziwiona, wszystkie dziewczyny mi strasznie zazdrościły. On otworzył mi drzwi, ja wsiadłam, a on zajął miejsce kierowcy. Przez całą drogę pytał o ciebie - w tym momencie przerwała i przykryła buzię ręką - tego miałam nie mówić. - zrobiła skrępowaną minę, na co ja wybuchłam nie pohamowanym śmiechem.
- No to niezłą miałaś frajdę. No nie ?
- No super, jesteś najukochańszą siostrą na świecie.
- Dobra koniec tych opowieści, przebieraj się i pod kołderkę jutro do szkoły.
- Przestań dopiero 22, nie jestem malutka że chodzić spać po dobranocce.
- Jest dobre 2 godziny po dobranocce, masz czas do 23 i koniec. A tak w ogóle to o której wraca mama ?
- Gdzieś koło 2 powinna być. Pa.
- Dobranoc. - poszła a ja przebrałam się w piżamę i popisałam na GG z Tomkiem. Nawet nie wiedziałam kiedy minęły 4 godziny, nastał wielki huk i usłyszałam wiązankę przekleństw mojej mamy. Zbiegłam na dól, mama była trochę pijana.
- Rusz się i pomóż mi. - wybełkotała, podając mi jakąś wielką torbę. Położyłam ją przy drzwiach do kuchni, mama poszła do salonu, usiadła na kanapie a ja koło niej.
- Jak było ?
- Dobrze, nie widać ? A jak u was ? - niby mówiła to z powaga i matczyną opiekuńczością ale widziała w jej oczach lekceważenie.
- Nie zbyt dobrze, nie przyjęli mnie do reprezentacji.
- A co ty myślałaś, nie nadajesz się grać na takim poziomie, w ogóle to skończ z tą siatkówką, nigdy nie osiągniesz z nią za wiele. - niby była pijana ale ponoć po pijaku gada się prawdę.
- Jak możesz tak mówić, jestem twoją córką powinnaś chociaż udawać że mi współczujesz ! Nigdy nie skończę z siatkówką, jeszcze ci dowiodę że osiągnę więcej od ciebie ! Będę miała kochające dzieci i przede wszystkim męża, kochającego i wiernego męża !
- Jesteś jak twój ojciec, samolubną idiotką !
- Wolę być jak mój ojciec niż jak ty, nawet nie masz odwagi mi powiedzieć kim on jest !
- Najgorszym sku***elem na świecie, nie widzisz że ona nawet nie chce mieć z tobą kontaktów.
- Bo nawet nie wie że istnieje ! Nie miałaś odwagi mu powiedzieć, jesteś tchórzem ! Nienawidzę cię ! - popatrzyłam na nią była nie wzruszona, ja za to wylałam już litry łez, nie mogłam uświadomić sobie że moja matka tak o mnie myśli - już jutro mnie tu nie zobaczysz, nie chcę dzielić domu z taka kretynką jak ty !
Wybiegłam z salony i pobiegłam do swojego pokoju, spakowałam wszystkie naj potrzebniejsze rzeczy (były gdzieś z trzy walizki), wybrałam numer Zbyszka na telefonie, nie raczył odebrać, zadzwoniłam do Krzyśka, odebrał od razu.
- Nie obudziłam cię ? - spytałam zapłakanym głosem, na co on zareagował.
- Nie no skądże, jakoś nie mam nastroju do spania, stało się coś ?
- Krzysiu to trochę głupie bo jest 3 w nocy a ja chciałabym abyś mnie przenocował.
- Yyy no jasne, wiesz gdzie jest budynek Resovi ?
- No kojarzę.
- Będę czekał na dole, jakby co to dzwoń.
- Dzięki, do zobaczenia.
Wzięłam wszystko, zamknęłam pokój na klucz i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Jechałam już jakieś 5 minut gdy moim oczomu ukazał się Krzysiek, nie to miejsce miałam na myśli mówiąc że kojarzę. Stał trochę przerażony ale z współczuciem w oczach, wiedział bowiem że coś się stało.
------------
Jednak jest rozdział nie spodziewałam się że zdąże go napisać w jeden dzień, może dla tego jest taki beznadziejny. przepraszam za błędy. Mam madzieję że nowe tło się podoba :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz