wtorek, 5 lutego 2013

~Rozdział 7

- No siema co tam ? - spytałam z uśmiechem na twarzy.
- U nas dobrze, gorzej z tobą - Piotrek powiedział pod nosem.
- Co z mną nie tak ? - spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Widać że cierpisz z powodu Zbyszka. - Grzesiek wytłumaczył.
- Wcale nie cierpię, nie obchodzi mnie on ! - powiedziałam tak głośno że wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę (nawet Zbyszka), wstałam od stołu i wyszłam ze stołówki. Zdenerwowali mnie, to co ja czuję to moja sprawa, oni nie muszą o tym mówić.
Weszłam do pokoju i się rozpłakałam, a jeśli to naprawdę widać to dlaczego on tego nie zauważa.
Usłyszałam że drzwi się otwierają do mojego pokoju wszedł Krzysiek, usiadł koło mnie i mnie przytulił.
- Dlaczego się okłamujesz ? - spytał cicho, skąd on to wiedział.
Nie odpowiedziałam.
- Jak wyszłaś, Zbyszek też opuścił stołówkę, poszedł się przewietrzyć.
- I po co mi to mówisz ?
- Wiesz po co ? Po to żeby cię uświadomić, że on żałuje tego co powiedział, ale się do tego nie przyzna.  
- Bo myślisz że ci uwierzę.
- Nie musisz tego mówić ja i tak wiem że w to wierzysz - uśmiechnął się i wstał - idę na trening potem wpadnę. - wyszedł z pokoju i zostawił mnie samą z myślami.
Nie chciałam uwierzyć że on żałuje ale to za trudno. Wstałam, ubrałam się i wyszłam, poszłam do ,,miasta'' usiadłam na ławkę i patrzyłam na ludzi, byli ci uśmiechnięci i ci smutni. Ja zaliczałam się do tej drugiej grupy.
Wstałam z ławki podeszłam do ulicy zrobiłam dwa kroki byłam na środku ulicy i nagle usłyszałam klakson  samochodu, był zaledwie kilka metrów ode mnie, przeraziłam się nie potrafiłam zrobić jakiegokolwiek ruchu, czułam jak śmierć zbliża się do mnie wielkimi krokami i w pewnym momencie poczułam lekkie popchnięcie, czuję ból w głowie i robi się ciemno.
***Chłopacy***3 godziny później***
- Gdzie ona do cholery jest ?! - Krzysiek spojrzał na zdezorientowanych chłopaków (Pit, Winiar, Szampon, Łomacz, Dzik, ZB9)
- Nie wiemy, tak jak ty byliśmy na treningu ! - Winiar był zdenerwowany.
- Chodźmy jej poszukać, ona nie zna okolicy. - Krzysiek był bardzo przejęty.
- Może poszła na spacer i nie ma zamiaru jeszcze wracać. - Szampon spojrzał na Igłę z politowaniem.
- Nie wiem może, ale chodźmy się upewnić.
- Poczekajmy jeszcze z 3 godziny.
- 3 godziny ?! A jak ktoś ją porwał ?! Za trzy godziny może być już martwa !
- KRZYSIEK ! Uspokój się ! Nie dramatyzuj ! Nic jej nie jest, może chce pobyć trochę sama.
- Daje jej maksymalnie półtorej godziny. - Igła usiadł na łóżko Szampona z grymasem na twarzy.
***w tym samym czasie***Martyna***
Otworzyłam oczy byłam w jakimś pomieszczeniu, w głowie mi huczało, obok mnie stała jakaś kobieta w białym ubraniu.
- Witam panią. Jak się pani czuje ? - spytała kobieta przyjemnym głosem.
- Głowa mnie boli, a tak w ogóle to co ja tu robię ? Pamiętam tylko jak samochód jechał wprost na mnie, nie mogłam się ruszyć a potem poczułam okropny ból głowy i nastała ciemność. Jak to się stało że ja żyję ?
- A tak przypuszczałam że nie będzie pani pamiętać. Było tak jak pani mówiła, tyle że samochód pani nie uderzył, jakiś mężczyzna zobaczył to, popchnął panią, uderzyła pani głową o asfalt, mężczyzna zadzwonił po pogotowie i odszedł. Z przykrością muszę przyznać że kierowca nawet się nie zatrzymał.
- A ten mężczyzna jak się nazywał ? - byłam bardzo zadziwiona, jakiś mężczyzna uratował mi życie, a potem odszedł.
- Chciał zostać anonimowy. Przykro mi, nie się pani położy, była pani nie przytomna 3 godziny, musi odpocząć.
- Dobrze, a czy ktoś był mnie odwiedzić ? - byłam strasznie ciekawa czy Krzysiek lub któryś z chłopaków o tym wiedział.
- Nie, a właśnie chciałby pani żeby kogoś powiadomić ?
- Tak, tu proszę - napisałam Krzyśka numer na kartce którą podała mi pielęgniarka - to numer do przyjaciela, Krzysztofa Ignaczaka. - kobieta spojrzała na mnie jak na dziwoląga, potem spojrzała na moją kartę zdrowia i uderzyła się ręką w twarz.
- No tak jak mogłam nie skojarzyć pani Martyna Dębicka, nowa reprezentantka siatkówki, powiadomię pana Krzysztofa, a pani niech się prześpi - opuściła pomieszczenie.
***u chłopaków***
- Krzysiek telefon ci dzwoni jakiś nieznany ! - Zbyszek wydarł się w pokoju.
- Odbierz ! - Krzysiek krzyknął z łazienki.
Zbyszek nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha.
- Dzień dobry czy mam przyjemność z panem Krzysztofem Ignaczakiem ?
- Nie tu Zbigniew Bartman, mam coś przekazać Krzysiowi ? - Zibi spytał.
- Jakby pan mógł. Jestem pielęgniarką w Spalskim szpitalu* o godzinie 12.38 doszło do wypadku, na ulicach Spały. O 12.56 do naszego szpitalu ambulansem została przywieziona nieprzytomna Martyna Dębicka, ponoć przyjaciółka pana Krzysztofa. Prosiła by mu to przekazać. - Zbyszek zrobił wielkie oczy, czuł się jakby życie na chwilę stanęło w miejscu - halo ? Jest tam pan ?
- Ta..ta..ta..tak jestem.... Co z nią, jak się czuję ? - spytał przerażony, chłopcy patrzyli na niego z przerażeniem.
- Przepraszam ale takich wiadomości nie mogę udzielać telefonicznie. Prosiłabym aby pan przekazał to panu Ignaczakowi. Dziękuję i miłego dnia życzę- kobieta odłączyła się a Zbyszek siedział jak w transie.
- Co jest ? - Mariusz spojrzał na Zbyszka z przerażeniem.
- Martyna miała wypadek. - powiedział tak cienkim głosem że chłopcy od razu zamarli. Z łazienki wyszedł Krzysiek.
- Co się stało ktoś umarł ? - Krzysiek spytał roześmiany, ale zobaczył że chłopców to nie bawi też spoważniał.
-  Nie kretynie, ale było blisko ! - Zbyszek cały się trząsł.
- Co się stało ? Kto to dzwonił ?
- Pielęgniarka, Martyna miała wypadek, jest w szpitalu, nie wiem co z nią nic nie chciała powiedzieć kazała ci to przekazać. - Zbyszek wstał z krzesła i podszedł do okna, Krzyśka zamurowało.
- A nie mówiłem ?! - Krzysiek już się otrząsł.
- Nie ważne co mówiłeś ! Jedziemy, chodźcie !
- Może jechać tylko piątka, więc jedzie, Krzysiek i Zbyszek na 100% - zaczął Szampon.
- Sorry Piotrek ale wydaje mi się że najlepiej będzie jak zostaniesz z Grześkiem - Krzysiek spojrzał na Pita.
- Jasne i tak bym nie był w stanie jechać.
- Winiar idź do Ziomka pożyczyć samochód... Za dwie minuty pod ośrodkiem Zbyszek, Krzysiek, ja, Winiar i Dziku.
***Martyna***
Leżałam i myślałam o tym całym wypadku.
Kto mógł mi uratować życie?
Komu to zawdzięczam?
Dlaczego to zrobił ?
Czemu ryzykował ?
Czy byłam warta temu poświęceniu ?
Dlaczego chciał być anonimowy ?
Wiele pytań szumiało mi w głowie, na żadne nie znałam odpowiedzi.
Drzwi się otworzył ujrzałam dobrze znaną sylwetkę.
- Do grobu mnie zapędzisz Martyniu !
- Krzyś ! Przyszedłeś ! - ucieszyłam się na jego widok.
- Jak mógłbym nie przyjść - podszedł i usiadł na krzesełko. - Miałaś czekać w pokoju.
- Wiem ale nie potrafiłam usiedzieć.
- I wpakowałaś się pod koła samochodu, pięknie.
- Przestań i lepiej przynieś mi coś do picia.
- Głupia jesteś - pokazał mi język, wstał i wyszedł.
Po paru chwilach drzwi się otworzyły, myślałam że to Krzysiek.
- Co tak szybko Igła ? - zaśmiałam się i zamknęłam na chwilę oczy nawet nie wiem dlaczego.
- Widać że w humorze jesteś. - usłyszałam ten głos, głos Zbyszka, poczułam jego dłoń na mojej, otworzyłam oczy spojrzałam w jego stronę, miał przerażenie w oczach ale próbował to ukryć. - Przepraszam Martyna, Krzysiek mi to wyjaśnił, zachowałem się jak idiota.
- Albo i gorzej - dokończyłam z ignorancją.
- Wiem i przepraszam, nie mogę usiedzieć w miejscu odkąd to powiedziałem, miałem wyrzuty sumienia i to jeszcze jakie, ale nie umiałem nikomu się do tego przyznać. Zapomniałem oczywiście że nasz kochany Igła wszystkiego się dopatrzy. Opieprzył mnie po całości, i tym dodał mi otuchy. Gdy odebrałem jego telefon z wiadomością że miałaś wypadek, pomyślałem że to przeze mnie, tak pewnie też jest, nie daruje sobie tego do końca życia. - wzruszył mnie, nie spodziewałam się tego po nim. Chciał dokończyć ale położyłam palec wskazujący na jego usta, umilkł. Przybliżył się do mnie i pocałowaliśmy się, było niesamowicie.
- Ja też nie wytrzymywałam bez ciebie - i ponownie złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Gdy oddzieliliśmy się od siebie, do sali wszedł Krzysiek z chłopakami i kawą dla mnie.
- Czyli się udało ? - spytał Krzysiek.
- Donieść kawę czy co ? - spytałam po czym się zaśmiałam.
- Bardzo śmieszne. - do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry. Chciałbym tylko przekazać że nie widzę potrzeby by musiała pani zastawać tu na noc, może pani wrócić do ośrodka, jeszcze tylko pielęgniarka zrobi ostateczne badania. Zatem powodzenia życzę w siatkarskim świecie pani, zarówno jak i pani. Do widzenia. - wyszedł chłopcy z nimi. Pielęgniarka zrobiła te badania, i mogłam już wracać. Gdyby nie to że ci debile wsiedli w pięciu do pięciu osobowego samochodu.
- Nie obchodzi mnie to ja jestem po wypadku i ja jadę samochodem, ale wiecie co mam pomysł, geniusz który wymyślił żebyście w piątkę jechali zrobi sobie mały spacerek i będzie po wszystkim.
- Chodź Szampon, pójdę z tobą. Niech sobie jadą samoluby jedne. - Powiedział Winiar, po czym odeszli w stronę ośrodka. A my pojechaliśmy tam i byliśmy 3 razy szybciej... Ale trudno się mówi i żyje się dalej.
Weszłam do pokoju, przebrałam się i zasnęłam.....
---------------------------


Taki tam Łomacz ;*


I już po meczu : ZAKSA Kędzierzyn Koźle - Arkas Izmir 3:2 !
Gratuluję chłopcy !!! ;*
Rozdział krótki ale to dlatego że chciałam go dodać jeszcze dzisiaj... Wybaczcie... I dziękuję za miłą niespodziankę... wczoraj jak wyłączałam laptopa było 323 wyświetleń dziś jest już 440 ! Kocham was... I proszę o więcej ! :)

1 komentarz:

  1. Hey! Wielkie dzięki! Jestem bardzo mile zaskoczona ;) Twój blog jest również świetny!
    Pozdrawiam! ;P

    OdpowiedzUsuń